Real Madryt zremisował z Manchesterem City 3:3 w pierwszym ćwierćfinałowym meczu Ligi Mistrzów. Tu było wszystko – indywidualne błędy, zwroty akcji, piękne gole. Słowem: rewelacja. Aż szkoda, że trwało to tylko 90 minut.

Bywają w piłce nożnej mecze nudne, które są określane niczym szachy. Jeśli gdzieś we wtorkowy wieczór tak było, to na pewno nie w Madrycie. Tam była burza. Huragan. Jazda bez trzymanki. Nikt nie kalkulował.

To był po prostu kolejny magiczny wieczór z Ligą Mistrzów. Real Madryt zremisował z Manchesterem City 3:3 po niezwykłym spektaklu. Piękne gole, zwroty akcji. Można żałować, że grano tylko przez 90 minut z małym okładem.

Sześć goli. Trzy z nich były dość przypadkowe, ale kolejne trzy iście spektakularne. Phil Foden z 20 metrów w okienko. Josko Gvardiol (!) z 25 metrów idealnie przy słupku. Federico Valverde z woleja przywracający nadzieję “Królewskim” i ustalający wynik, gdy drużynie kompletnie nie szło.

Nawet trudno powiedzieć, kto jest w lepszej sytuacji przed rewanżem. Na Etihad Stadium może wydarzyć się absolutnie wszystko.

Zaczęło się od ciężkiego gongu. Bernardo Silva zaskoczył Andrija Łunina strzałem z rzutu wolnego. Ukrainiec spekulował, czekał na dośrodkowanie i popełnił fatalny w skutkach błąd. 0:1 w drugiej minucie? W skrócie: można było zacząć lepiej (z perspektywy “Królewskich”). Zwłaszcza, że niedługo później dobrą sytuację miał Erling Haaland, ale tym razem dobrze zachował się Łunin.

Gospodarze mieli trudny moment, ale natychmiast się podnieśli. Sygnał do ataku dał Eduardo Camavinga, który wyszedł poza schemat, nabrał przeciwnika na balans ciała i oddał strzał z dystansu, po którym piłka odbiła się od Rubena Diasa i wpadła do siatki obok bezradnego Stefana Ortegi. A to wcale nie był koniec, bo dosłownie po chwili mieliśmy perfekcyjną kontrę Realu. Vinicius Junior podał do Rodrygo, ten przebiegł pół boiska, strzelił lekko, futbolówka delikatnie musnęła nogę Manuela Akanjiego i wtoczyła się do bramki.

Manchester City rzecz jasna miał przewagę w posiadaniu piłki, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Brakowało przede wszystkim Kevina De Bruyne. Belg był szykowany do wyjściowego składu, ale źle się poczuł, zaczął wymiotować i Pep Guardiola nie mógł z niego skorzystać. W dodatku goście często tracili piłkę i nadziewali się na kontry.

Co to był za mecz.

Real Madryt – Manchester City 3:3 (2:1)

0:1 Bernardo Silva 2′ 1:1 Ruben Dias (s.) 12′ 2:1 Rodrygo 14′ 2:2 Phil Foden 66′ 2:3 Josko Gvardiol 71′ 3:3 Federico Valverde 79′

Składy:

Real: Andrij Łunin – Dani Carvajal, Antonio Ruediger, Aurelien Tchouameni, Ferland Mendy – Federico Valverde, Eduardo Camavinga, Toni Kroos (72′ Luka Modrić) – Jude Bellingham – Rodrygo (71′ Brahim Diaz), Vinicius Junior (86′ Joselu).

Manchester City: Stefan Ortega – Manuel Akanji, John Stones, Ruben Dias, Josko Gvardiol – Bernardo Silva, Rodri, Mateo Kovacić, Phil Foden (87′ Julian Alvarez), Jack Grealish – Erling Haaland.

Żółte kartki: Tchouameni, Carvajal (Real) oraz Akanji, Bernardo Silva (Manchester City).

Sędzia: Francois Letexier (Francja).