Czy ktoś spodziewał się, że półfinał Australian Open będzie miał taki przebieg? Jannik Sinner w Melbourne przeżywa eksplozję formy i z Novakiem Djokoviciem poradził sobie niemal bez kłopotu. Włoski tenisista pokonał lidera światowego rankingu w czterech setach 6:1, 6:2, 6:7 (6), 6:3. Przed Sinnerem pierwszy wielkoszlemowy finał w karierze.

Novak Djoković – niekwestionowany król tenisowego Melbourne – szedł po 11. zwycięstwo w Australian Open w karierze, ale w półfinale z Jannikiem Sinnerem nie był sobą. Nie grał na takim poziomie, do jakiego nas przyzwyczaił. Choć może wszystko przez genialny występ Włocha, który odbijał piłkę jak w transie. Nie dał Serbowi żadnej okazji do przełamania.

Sinner budował sobie autostradę do finału Przed meczem można było niemal w ciemno zakładać, że ta zacięta rywalizacja potrwa pięć setów. Ale rzeczywistość okazała się inna. Głównie za sprawą Sinnera, który zagrał prawdopodobnie najlepszy mecz w karierze. Dla Djokovicia był jak walec.

Pierwszy set trwał zaledwie 36 minut. Sinner przełamał Djokovicia już przy pierwszej okazji. Do tego sam serwował doskonale. Skuteczność pierwszego serwisu miał na poziomie prawie 80 proc., zaś u Djokovicia zarówno pierwszy, jak i drugi serwis przekraczały tylko 40 proc. skuteczności. Do tego Serb popełnił dwa podwójne błędy serwisowe.

Kibice na Rod Laver Arena byli pod wrażeniem siły i precyzji zagrań Sinnera, ale szokowała ich słaba postawa Djokovicia. Serb cudem uniknął przegranego seta do zera. Zdołał uratować ledwie jednego gema! To był jedyny pozytywny moment lidera rankingu. Sinner w siódmym gemie zamknął seta, zwyciężając w partii 6:1. Ostatni raz Serb przegrał seta w takim stosunku na AO w 2013 r.

Drugi set potrwał zaledwie trzy minuty dłużej. Djoković grał nieco lepiej, ale gdy on łapał powoli wiatr w żagle, to Sinner był jeszcze lepszy. Serb zaczął od gema wygranego do zera, ale Sinner znów przełamał go z zaskakująco dużą łatwością. Przy swoich gemach serwisowych był jeszcze bardziej skuteczny (92 proc. przy pierwszym serwisie). Dwa takie gemy wygrał do zera. Zaskakiwał Djokovicia, który popełnił masę niewymuszonych błędów – łącznie 29 w pierwszych dwóch setach.

Sinnera nieco bardziej wysilił się dopiero w końcówce seta. Djoković znów nieźle się bronił, ale musiał skapitulować po drugim break poincie w siódmym gemie. Później walczył o przełamanie, ale Sinner nie dał mu na to szans. Zamknął seta po drugiej piłce setowej, wygrywając partię 6:2.

Zryw Djokovicia uratował mecz Trzeci set to wciąż nie była najlepsza wersja Djokovicia, ale Serb i tak grał o niebo lepiej niż w poprzednich dwóch odsłonach pojedynku. 10-krotny mistrz AO poprawił swój serwis, nie dawał się przełamać. Sinnerowi było coraz trudniej konkurować z Serbem przy jego gemach serwisowych, ale i on sam przy serwisie był niezwykle skuteczny. Obaj za to popełnili podobną liczbę niewymuszonych błędów (ok. 10).

Wydawało się, że Djoković może jeszcze wrócić do meczu. W trzecim secie mieliśmy tie-break. Serb miał dwa mini-breaki, prowadził 2:0 i 4:2, ale w obu przypadkach Sinner zdołał wyrównać, a potem udało mu się wyjść na prowadzenie 5:4. Jego forhend był zabójczy, precyzyjny, spadał tam, gdzie Sinner chciał. Prawie, bo Włoch nie dał rady skończyć seta. Zepsuł ostatnie forhendy, zawiodły go na samym finiszu. Djoković to wykorzystał i uratował mecz, wygrywając tie-breaka 8:6, a seta 7:6.

Włoski tenisista musiał wrócić do tego, co proponował w pierwszych dwóch setach – do szerokiego i mocnego grania. Nie mógł dawać Djokoviciowi okazji do grania niewygodnych piłek, po ciasnych kąt