Powoli opadają emocje związane z meczem Polski przeciwko Estonii (5:1), a my, już trochę bardziej na chłodno, bierzemy pod lupę piłkarzy, których można przydzielić po starciu na Stadionie Narodowym do dwóch kategorii – wygranych oraz przegranych. Kto coś zyskał? Kto stracił? Sprawdzamy.

Nie mogło być inaczej. Estonia, zgodnie z przewidywaniami, okazała się rywalem wyjątkowo słabym, co musieli wykorzystać podopieczni Michała Probierza. 5:1 to najmniejszy wymiar kary, ale nawet po takim spacerku da się znaleźć kilku graczy, którzy zawiedli.

Jan Bednarek

Zawodnik, który przyciąga kłopoty. Można odnieść wrażenie, że niemal zawsze, kiedy już Bednarek wychodzi na murawę z orzełkiem na piersi, trzymają się go błędy. Nawet w meczu z fatalną Estonią, grającą przecież od 27. minuty w osłabieniu, zawodnik Southampton musiał maczać palce przy utracie gola. Może wcześniej grał solidnie, bo i rywale praktycznie nie zbliżali się pod nasze pole karne, ale wystarczyła im jedna akcja, żeby 27-latek znów się “popisał”. A przecież prawdziwy test czeka na biało-czerwonych we wtorek, gdy trzeba będzie zagrać ze zdecydowanie silniejszą Walią.

Czy z Bednarkiem w składzie? Szczerze? Oby nie. Mamy do dyspozycji Bartosza Salamona. Jest Paweł Bochniewicz. Obie te opcje wydają się, przynajmniej na papierze, lepsze. Bardziej pewne. Trudno pozostawić po sobie niesmak, gdy gra się ze dziesiątkowaną Estonią, ale zawodnikowi Southampton i tak się to udało. Nie pierwszy raz. Ile można? Czas posadzić go na ławce.

Bartosz Slisz

Jeden z najsłabszych piłkarzy na murawie w polskim zespole. Momentami zapominaliśmy, że w ogóle jest na boisku, a kiedy już o sobie przypominał, to po jakiejś stracie czy złym zagraniu. Nie popisał się też przy straconym golu. Jasne, Slisz jako najniżej ustawiony pomocnik miał przede wszystkim zabezpieczać środkową strefę i trudno było oczekiwać, że będzie szarpał czy kreował, ale na tle tak fatalnej Estonii i tak powinien dać reprezentacji więcej spokoju oraz jakości. Tu zgadzamy się ze Zbigniewem Bońkiem, który na kanale Meczyki.pl na YouTube mówił po meczu tak:

  • Bartosz Slisz nie pasuje mi do całej koncepcji gry. Michał Probierz lubi, jak przyspiesza się grę, a on tego nie robi. Ciężko było mu dziś znaleźć miejsce na boisku. Mogło być to spowodowane tym, że przyjechał późno i był trochę przemęczony.

Jeśli dla Slisza był to jakiś test, to raczej go nie zdał. Trudno przewidzieć, co zrobi Michał Probierz, ale wydaje się, że przed meczem ze Szkocją urosły szanse innych defensywnych pomocników – Tarasa Romanczuka oraz Damiana Szymańskiego.

Karol Świderski

Chociaż Adam Buksa i Krzysztof Piątek w obecnym sezonie spisują się naprawdę świetnie, miejsce w ataku obok Roberta Lewandowskiego zajął ostatecznie Karol Świderski. Taka decyzja selekcjonera była jak najbardziej logiczna, bo choć napastnik Hellasu Verona w klubie aż tak nie błyszczy, to wielokrotnie wykorzystywał już swoje szanse w kadrze. Zapracował więc na zaufanie i trudno dziwić się, że wyszedł od pierwszej minuty na mecz z Estonią. Czy jednak zagrał dobrze? No nie. Wychodziło mu niewiele.

Teraz Michał Probierz stanie więc przed dylematem. Czy znów postawić na Świderskiego i liczyć na to, że tym razem da zespołowi więcej? A może jednak puścić w bój Buksę lub Piątka, będących po prostu w lepszej formie? Nie będzie to łatwa decyzja, ale w czwartkowy wieczór snajper Hellasu raczej nie polepszył swoich notowań.